Kamil Polny
Autor bloga Tata w pracy
Twoje dziecko jest już na tyle duże, by dostawać pieniądze na własne wydatki. Szybko jednak dociera do Ciebie rzeczywistość – Twoja pociecha nie potrafi rozsądnie nimi zarządzać i ciągle przychodzi do Ciebie po więcej gotówki. Niechętnie, ale znów ulegasz, a w dodatku umarzasz kolejne długi. Popełniane przez Ciebie błędy uszczuplają Twój portfel, ale co ważniejsze, nie wychodzą na dobre Twojemu dziecku.
Umiejętność gospodarowania pieniędzmi to przede wszystkim umiejętność oszczędzania. 70% Polaków uważa, że warto oszczędzać, ale w praktyce robi to jedynie 54%, z czego zaledwie 13% regularnie. Dane z września 2016, pochodzące z raportu Fundacji Kronenberga (źródło), wskazują też, że osoby posiadające dzieci oszczędzają częściej, niż osoby bezdzietne – wartości procentowe wynoszą odpowiednio 65% i 48%.
Umiejętność wygospodarowania nawet niewielkiej sumy przeznaczonej na przyszłe wydatki jest godna pochwały. Kwota odłożona na „czarną godzinę” pozwoli Ci na sfinansowanie naprawy samochodu, wymiany stłuczonej szyby czy wizyty u dentysty. Ale fakt, że potrafisz racjonalnie wydawać pieniądze ma jeszcze jedną zaletę – dzięki temu o wiele łatwej poradzisz sobie z edukacją finansową swoich dzieci, której w wielu domach brakuje zupełnie lub prowadzona jest w oparciu o kosztowne – dla obu stron – błędy.
Błędów tych nie ustrzegli się moi znajomi, Karolina i Adam. Oboje pracują, więc na ich domowy budżet składają się dwie przyzwoite wypłaty. Z okrągłej sumy pokrywają raty kredytu hipotecznego, płacą rachunki i pokrywają codzienne wydatki. Małżeństwo dorobiło się też dwójki świetnych dzieci, 4-letniego Kamila i 7-letniej Zuzi, więc zostali także objęci programem Rodzina 500+. Mimo sporej sumki, jaka co miesiąc zasila ich konto, odkąd pamiętam Karolina i Adam żyli z dnia na dzień, nie poświęcając wiele uwagi zarządzaniu domowym budżetem. Nieraz zapożyczali się u brata Adama i spłacili już niejedną pożyczkę zaciągniętą a to na telewizor, a to na wczasy. I pewnie gdyby nie dzieci, nie zwróciliby uwagi na to, że ich rodzinne finanse mogą wyglądać inaczej.
Pewnego razu nasza rozmowa zeszła na kieszonkowe. Czy dają je swoim dzieciakom, ile i jak często? Czy rozmawiają z dziećmi o pieniądzach? Czy ich dzieci mają świadomość, jak trudno zarobić choćby najmniejsze sumy? Okazało się, że gdyby podliczyć kwoty, jakie Adam i Karolina dają Zuzi, to uzbierałoby się z tego kilkaset złotych miesięcznie. Kamil, jako że młodszy, dostawał nieco mniej, ale tak samo jak Zuza – niemal zawsze, gdy tylko poprosił. Do tego żadna wizyta w supermarkecie nie obeszła się bez spełniania zachcianek dzieciaków – w końcu lepsze to, niż awantura w sklepie, a wybłagane w ten sposób „pożyczki” nigdy nie zostały spłacone.
Trudno się dziwić, że małżeństwo zaczęło narzekać na wyraźne uszczuplenie domowego budżetu – bezkrytyczne finansowanie dzieci pochłaniało sporą jego część. Para popełniła w tej kwestii wiele błędów, a największym z nich był brak sukcesywnego uświadamiania dzieciom potrzeby racjonalnego gospodarowania pieniędzmi.
Dzieci Karoliny i Adamy dostawały pieniądze bez żadnych, ustalonych z góry zasad. Podstawą jest określenie kiedy i ile otrzymywać mogą dzieciaki – i tych ustaleń należy się bezwzględnie trzymać. Młodzi muszą zdawać sobie sprawę, że jeśli wydadzą wszystko za jednym zamachem, to więcej nie dostaną. Dzięki temu nauczą się planowania wydatków.
Kieszonkowe jest potrzebne (dlaczego – przeczytasz tutaj; w tym artykule tylko o tym wspomnę). Dzięki niemu dzieci nabierają doświadczenia w gospodarowaniu pieniędzmi. Kieszonkowe powinno być jednak odpowiednio wysokie, dostosowane do wieku dzieci i wynikających z niego potrzeb, a także „wypłacane” regularnie. Adam i Karolina wyszli z założenia, że ich dzieci będą dostawały kieszonkowe raz w miesiącu. Jednorazowa kwota była za duża, a w dodatku dzieci momentalnie ją wydawały i znów przychodziły po pieniądze, których ich nie odmawiano. W przypadku młodszych dzieci, ze względu na ich niecierpliwość, lepiej dawać niższe kieszonkowe raz w tygodniu.
Edukacji finansowej dzieci na tak wczesnym etapie służy dawanie kieszonkowego w monetach – sprzyja to nauce liczenia, a dodatkowo pomaga w wykształceniu świadomości, że więcej monet nie oznacza, że jest się bogatszym.
Karolina i Adam nie sprawowali większej kontroli nad wydatkami dzieci, które swoje pieniądze wydawały – jak to dzieci w tym wieku – na słodycze, słodkie napoje czy zabawki. Tymczasem wspólny przegląd dokonanych przez dzieci wydatków, to dobra okazja do ich omówienia i zachęcenia dziecka do krytycznego spojrzenia na wykonane przez nie zakupy. W kontroli dziecięcych wydatków i nauce ich rozsądnego planowania z pewnością pomoże wspólnie stworzona przed wyjściem do sklepu lista, na której znajdą się rzeczy, które chce kupić Twoje dziecko.
Pamiętaj jednak, by zostawić dziecku dowolność w dysponowaniu swoimi pieniędzmi. Niech wydaje je na co chce i kiedy chce – zdobywa w ten sposób doświadczenie w zarządzaniu swoim budżetem, co przecież będzie musiało robić, gdy dorośnie. Zaszczep w nim jednak świadomość, że regularna kontrola finansów sprzyja efektywniejszemu planowaniu budżetu.
Jak wskazuje raport Junior Shopper 2015 (źródło), 6 na 10 dzieci namawia rodziców podczas wizyty w sklepie na zakup określonych produktów, najczęściej słodyczy. Zuzia i Kamil nie są więc wyjątkami. Nieplanowane wydatki ponoszone na zachcianki dzieci podczas zakupów mogą znacznie uszczuplić domowy budżet. Bądź asertywny – zachowaj stanowczość i nie ulegaj namowom swoich pociech. W ten sposób uczysz je, że nie można mieć wszystkiego.
Włącz dzieci w sprawy finansowe Twojego gospodarstwa domowego. Karolina i Adam nigdy tego nie robili, stąd ich dzieci nie mogły wiedzieć, jak gospodarować pieniędzmi. Twórzcie wspólne listy zakupów, rozmawiajcie o pieniądzach, omawiajcie rodzinne finanse, tłumacz dziecku, za co i dlaczego płacisz w pierwszej kolejności. Wykształcasz w nim w ten sposób świadomość priorytetów i masz szansę na nauczenie dziecka, że wydatki nigdy nie powinny być większe niż wpływy – a to jedna z najważniejszych zasad finansowego powodzenia w przyszłości.
Na najwcześniejszym etapie edukacji finansowej dzieci nie do przecenienia jest zabawa. Nauka przez zabawę to najlepszy sposób na to, by dziecko zapoznało się z funkcjami pieniądza i z zasadami rynku. O zabawie w minisklep, w którym rolę pieniędzy będą pełnić choćby kartoniki z cyframi oznaczającymi ich wartość, już pisałem. Sposobów jest więcej: zamiast kolejnej maskotki kup mu jedną z gier planszowych dostosowanych do jego wieku, w której będzie kupować, sprzedawać i zarządzać zdobytym majątkiem. Kultowy Eurobiznes i Monopoly to tylko jedne z tego typu planszówek, w które pewnie sam chętnie pograszJ. Sięgnij również po bajki finansowe, które zapoznają dzieci z pojęciami z zakresu rachunkowości i pomogą zrozumieć, skąd rodzice biorą pieniądze.
Kieszonkowe to tylko jedno ze źródeł finansowania Twojego dziecka. Doskonałym sposobem na wykształcenie w małym obywatelu szacunku do pieniądza i poznanie jego wartości, jest płacenie za pracę. Wymaga to określenia zasad „współpracy” – wyznaczasz dziecku obowiązki, które musi spełnić, i określasz kwotę, jaką za to zapłacisz. W ten sposób uczysz je, że pieniądze i praca (wykonana praca) są ściśle ze sobą związane.
Błędem jest jednak proponowanie dziecku zapłaty za wykonywanie codziennych obowiązków, które muszą być wykonane. Możesz niechcący wzbudzić w potomku przekonanie, że za zmywanie, odkurzanie czy posprzątanie swojego pokoju należą mu się pieniądze. Te codzienne obowiązki należy oddzielić od zadań nadobowiązkowych, których realizacji nie oczekujesz w danym momencie i nierealizowanie ich nie będzie dla Ciebie źródłem stresu czy złości. Za nie możesz zaproponować zapłatę, pamiętając, że dziecko ma prawo odmówić, gdy np. nie potrzebuje dodatkowej gotówki. Co takiego należy do zadań dodatkowych? Np. umycie Twojego auta, wyprowadzanie psa sąsiadów czy – w przypadku nastolatków – opieka nad młodszymi dziećmi.
Twoje dzieci nauczą się, jak oszczędzać pieniądze, gdy dasz im dobry przykład. Karolina i Adam nie mogą powiedzieć, że byli dobrym wzorem dla swoich dzieci, choć właśnie od tego powinni zacząć edukację finansową Zuzy i Kamila. Ich miesięczne przychody były wystarczające, by przy rozsądnym gospodarowaniu nimi uniknąć potrzeby zapożyczania się, a nawet zaoszczędzić. Jednak ponieważ para nie kontrolowała swoich wydatków, często się zadłużała, obciążając dodatkowo swój budżet kredytami konsumpcyjnymi. Liczba takich transakcji w naszym kraju od połowy 2015 roku stale rośnie (źródło).
Korzystanie przez rodziców ze wsparcia finansowego jest dla dzieci oznaką, że w razie braku środków wystarczy je pożyczyć. O ile w samym rozsądnie zaciągniętym kredycie nie ma nic złego, o tyle popełnisz duży błąd, nie wskazując dziecku konsekwencji zawartej umowy. Ty spłacasz raty kredytu, więc Twoja pociecha musi tak samo spłacić zaciągniętą u Ciebie pożyczkę. Umarzanie dziecięcych długów uczy ją, że można pożyczać pieniądze i nie oddawać ich, bo nie wynikają z tego żadne konsekwencje. O tym, że takie przekonanie jest błędne i nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, Twoje dziecko przekona się boleśnie, gdy dorośnie, chyba że nauczysz je odpowiedniej postawy już we wczesnym dzieciństwie.
Podziel się: