<iframe src="//www.googletagmanager.com/ns.html?id=GTM-TK4BMS" height="0" width="0" style="display:none;visibility:hidden"> Dochód pasywny - Hobby jako sposób na doatkowy zarobek
NN TFI Investment Partners
Notowania
 

Hobby jako sposób na dodatkowy zarobek

12.08.2016

Rób to co kochasz, a nie przepracujesz ani jednego dnia – co prawda dam głowę, że już kiedyś to słyszeliście, ale to stwierdzenie idealnie pasuje jako teza mojego dzisiejszego artykułu. Pomysł na jego napisanie wpadł mi do głowy niedawno – wraz z innymi pasjonatkami rękodzieła byłam na targach, na których małe dzieła sztuki, wykonane najczęściej chałupniczymi metodami, były w sprzedaży.

 

Znacie to? Dzień po dniu chodzicie do pracy, angażujecie energię i czas. Jeśli praca realizuje Wasze potrzeby i marzenia, a przy tym możecie wykorzystać w niej swoje predyspozycje i umiejętności – jesteście szczęściarzami. Realizacja własnych ambicji i rozwijanie pasji na gruncie zawodowym to najlepsze z możliwych połączeń.

Co jeżeli tak nie jest? Czy jesteście gotowi na to, żeby poświęcać minimum 8 godzin dziennie na robienie tego, na co nie masz ochoty? Kiedyś sama musiałam sobie zadać to pytanie – na szczęście spotkałam ludzi, którzy przekonali mnie do rozwoju mojej pasji i wykorzystania talentów. Robić to, co się kocha i przynosi satysfakcję – a przy tym pozwoli dorzucić do domowego budżetu trochę dodatkowych środków, które zawsze się przydadzą. To wcale nie brzmi nierealnie. Poszukajcie swojej pasji i się w nią zaangażujcie. Wiem, w teorii to brzmi banalnie, gorzej z praktyką.

 

Finansowa pasja

No tak… trudno wyjść z założenia, że ktoś od najmłodszych lat interesuje się światem finansów. Dziewczynki chcą być piosenkarkami lub artystkami, chłopcy sportowcami. Gdzie tu miejsce na finanse? Chyba tylko w wyobrażeniach o przepastnym koncie, które pozwoli zabezpieczyć kilka kolejnych pokoleń;)

Kiedy nadchodzi dorosłość, weryfikująca nasze dziecięce marzenia, zaczyna się walka o jutro. Mimo wszystko często słyszę, że ktoś żyje od wypłaty do wypłaty, odmawiając sobie przyjemności, samorozwoju, nie zabezpiecza też finansowo przyszłości. W tym miejscu warto jednak sobie uświadomić, że życie mamy tylko jedno – czy naprawdę chcemy tkwić w czymś, co nie pozwala nam się realizować? To, co nas ciekawi i interesuje możemy przekuć w ciekawe zajęcie, które pozwoli nam zarobić. Zacznijmy od wspomnianych wyżej finansów. Jeśli interesujesz się rynkiem finansowym, ciekawią Cię mechanizmy giełdowe, to możesz sprawdzić się w roli aktywnego inwestora. Regularna analiza wyników Twojej inwestycji nie będzie wówczas męczarnią, a wszelkie doniesienia finansowe z rynków będą jak woda potrzebna do życia.

No to zaczęliśmy z wysokiego C:) Finanse to jedna z tych pasji, które potrafią być najbardziej dochodowe, ale też konieczny jest dobry fundament merytoryczny.

 

Kolekcjonerzy – wystąp!

Kolejnym świetnym przykładem pasji, która potrafi stanowić dodatkowy zastrzyk finansowy, jest kolekcjonerstwo. Do ich grona zaliczymy np. osoby zbierające dzieła sztuki, monety czy znaczki pocztowe. Rzecz jasna nabycie kolekcji, która ma już znaczną wartość rynkową, wymaga sporej inwestycji. To elementarz – żeby uchodzić za kolekcjonera, po prostu musisz zgromadzić pewien zasób przedmiotów. Rozglądać się musimy za okazami rzadkimi, nietypowymi, unikalnymi – słowem takimi, które będą pożądane przez innych kolekcjonerów.

To wymaga bardzo dużego zaangażowania oraz sporej penetracji rynku. Jeśli jednak postanowimy obrać tę ścieżkę i powiedzie się nam w trakcie poszukiwania pożądanych okazów, dla pozostałych kolekcjonerów możemy stać się poważnym partnerem do rozmów, negocjacji oraz transakcji w obrębie Twojej kolekcji. Sami zaś będziemy mogli dyktować warunki wymiany lub sprzedaży poszczególnych obiektów. Na tym możemy wygenerować solidny zarobek!

Dobrym przykładem są tym przypadku dzieła sztuki – traktowane głównie jako inwestycja długoterminowa. Inwestując w obrazy, które zostały uznane za unikatowe dzieła sztuki, możemy się cieszyć nie tylko ich posiadaniem i walorami estetyczno-wizualnymi, ale też systematycznym wzrostem ich wartości rynkowej. Możemy ponadto zainwestować w owianą historią pracę artysty, która z różnych względów nie jest w najlepszym stanie technicznym, a następnie zadbać o jej renowację – wartość dzieła z pewnością wzrośnie. To może wygenerować nieco większy zysk.

W tym miejscu zatrzymajmy się na chwilę. Zbiory, które stanowią realną wartość, mogą być łakomym kąskiem dla… złodziei. Dlatego, tworząc kosztorys inwestycji, pamiętajmy aby uwzględnić w nim odpowiednią ochronę. Część zbiorów będziemy mogli przechować w sejfie, a część pewnie będziemy chcieli wyeksponować. Tak czy inaczej warto pomyśleć o ubezpieczeniu, jeśli celujemy w drogocenne okazy.

Kolejna rzecz dotyczy możliwości nabycia falsyfikatu. Przezorny zawsze ubezpieczony, dlatego – jeśli nie jesteśmy specjalistami – warto dokonać transakcji w obecności kogoś, kto ponad wszelką wątpliwość stwierdzi, że mamy do czynienia z oryginałem. Pamiętajmy, aby w miarę możliwości dysponować również certyfikatem potwierdzającym autentyczność dzieła.

Podsumowując – jest tak, jak w przypadku każdej inwestycji:) Najpierw koszty, później ewentualny zysk.

 

 

Poszukiwania i odkrycia – sedno kolekcjonerstwa

Pamiętajmy o jednym – posiadanie kolekcji tylko po to, żeby później zarobić nie do końca jest tym, do czego próbuję Was przekonać:) Trudno o dotarcie do białych kruków, jeśli nie zagłębimy się w rynek. Niezależnie, czy będą to stare książki, płyty winylowe czy stare monety – powiększanie kolekcji może być prawdziwą przygodą, w trakcie której poznamy wiele ciekawych historii oraz interesujących ludzi. Dzięki takiemu podejściu dowiemy się, co jest najbardziej poszukiwane i pożądane.

Chcąc stworzyć wartościową kolekcję możemy myśleć w kierunku poszukiwania rzadkich przedmiotów. Docieranie do różnych miejsc i nawiązywanie kontaktów to jedno. Drugą kwestią jest trafianie na podobne lub identyczne przedmioty, które mamy już w swojej kolekcji. Dzięki nawiązanym wcześniej kontaktom łatwiej będzie dotrzeć do potencjalnych kupców. A jeśli mówimy o rzadkich przedmiotach, to powielając je w swojej kolekcji możemy wpłynąć na rynek. Ograniczając innym źródła potencjalnego nabycia pożądanego okazu – ponieważ ich znaczna część znajduje się w naszych zbiorach – możemy wypracować wyższą marżę sprzedażową (czyli zysk dodany do ceny zakupu elementu kolekcji).

Pamiętajmy jednak, że nie zawsze wartość tego samego dzieła jest dla każdego taka sama. Przyczyn, dla których inny kolekcjoner może być zainteresowany naszym okazem jest bez liku. Obserwujcie to – być może w jego kolekcji znajduje się sporo innych przedmiotów danego autora czy artysty i od dłuższego czasu poszukuje tego, który Wy akurat posiadacie. Warto to wykorzystać, kierując się w myśl zasady „przedmiot wart jest tyle, ile ktoś jest gotów za niego zapłacić”.

Z czasem może się też okazać, że niektóre elementy kolekcji przestaną być dla nas tak bardzo znaczące. One również mogą zostać sprzedane (oczywiście uwzględniając popyt, podaż i marżę), a potencjalny zysk będziemy mogli zainwestować w nowe przedmioty. Zadbajmy koniecznie, aby nasze transakcje były zyskowne, zgodnie z podstawowym równaniem rachunkowości:

 

przychody – koszty = zysk (lub ewentualna strata)

 

Od przychodów ze sprzedaży naszych przedmiotów odejmijmy nie tylko koszty zakupu, ale także obsługi w trakcie trwania inwestycji (np. sprowadzenia z zagranicy, odnowienia, renowacji, przechowywania, transakcji sprzedażowych, w tym zwłaszcza opłat i prowizji). Cenę sprzedaży natomiast ustalajmy w oparciu o kilka czynników – nie tylko średniej wartości rynkowej, ale również poziomu zainteresowania przedmiotem u kupującego, dostępności na rynku, kosztu transportu oraz ubezpieczenia. Dlaczego zatem warto zainwestować w hobby? Bo to ogromna satysfakcja – pozwoli nam nie tylko się rozwijać i zgłębiać swoje pasje. To może być także dobry i bardzo wdzięczny sposób na dodatkowy zarobek (lub, jak w przypadku wielu, którzy postanowili poświęcić danym obszarom zainteresowań całe życie – główny). Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że to sposób na zarabianie pieniędzy, na którym zyskuje się podwójnie – bowiem oprócz lepszego stanu konta (potencjalnie lub realnie – wszystko zależy od tego, czy i kiedy spieniężymy naszą kolekcję) robimy coś dla siebie. Angażujemy się w to, co jest dla nas ważne i nas interesuje. A co więcej, możemy się uznawać za znawców danej dziedziny lub ekspertów. I dopiero wtedy zaczyna się prawdziwa zabawa:)

 

Powodzenia w poszukiwaniu swoich pomysłów na zarabianie!

Iza Ligocka

Iza Ligocka

Autor strony LigoArt

Iza to 45-letnia pasjonatka, która pracę zawodową łączy z blogowaniem i rozwijaniem swoich talentów. Obecnie pracuje jako starszy specjalista ds. reklamy, ale tak naprawdę jej historią zawodową można obdzielić kilka osób – pracowała w księgarni, jako przedstawiciel medyczny oraz pomagała bezrobotnym.